czwartek, 18 kwietnia 2013

Mosina

Oszołomiony magią gór ...pojechałem do Mosiny :(

Okazuje się, że w pozornie przegranej sprawie można znaleźć wspólny mianownik. Lodowiec był tak miły i trzasną parę górek w okolicy Mosiny. Pojechałem tam rowerem po okresie stagnacji sportowej potocznie nazywanej lenistwem w zakresie aktywności fizycznej. Celem była wieża widokowa znajdująca się w okolicy z której prawie nic nie widać, ale ponoć poświaty w nocy brak. Było fantastycznie, parę stopni mrozu, świst wiatru przedostający się przez maskę, 10 metrów po śniegu z dużym nachyleniem. Nie przewidziałem jednak faktu, że jazda rowerem po marcowym śniegu jest równa jeździe po głębokim błocie. Podczas powrotu przez WPN po tym cholernym śniegu i zapadającej nocy drażniąca myśl o porzuceniu roweru i złapaniu stopa dość gwałtownie dojrzewała.