wtorek, 28 kwietnia 2009

Fucking procrastination

Procrastination



Procrastination is watching this video and reading this senseless blog.

Gdy nadwrażliwośc jest jak bilet w jedną stronę stąd

"czasami wolę być zupełnie sam
niezdarnie tańczyć na granicy zła
i nawet stoczyć się na samo dno
czasami wolę to niż czułość waszych obcych rąk
posiadam wiarę w niemożliwą moc
potrafię jeśli chcę rozświetlić mrok
mogę poruszyć was na kilka chwil
tylko zrozumcie kiedy zechcę znowu z sobą być
znowu z sobą być...

na pewno czułeś kiedyś wielki strach
że oto mija twój najlepszy czas
bezradność zniosła cię na drugi plan
czekanie sprawia że gorzknieje cała słodycz w nas
ogromny zgrzyt znieczula nas na szept
tak trudno znaleźć drogę w ciepły sen
słowa zlewają się w fałszywy ton
gdy nadwrażliwość jest jak bilet w jedną stronę stąd

...

niczego nie będzie żal..."



*Coma - Leszek Zukowski

niedziela, 26 kwietnia 2009

Paradoks bułki z masłem i identyfikatora

Istnieje tajemnicze prawo natury, które każe spadać bułce z masłem, zawsze posmarowaną stroną na podłogę. Praktycznie nie spotyka się przypadków odwrotnych. Jest to zjawisko powszechnie zaakceptowane i nie będę się starać go tutaj wyjaśniać.

Jakiś czas temu znalazłem na Wikipedii opisany paradoks kota i kromki posmarowanej masłem. O co chodzi? Uważa się, że koty zawsze spadają na cztery łapy, więc jeśli przymocować na grzbiecie kota kromkę posmarowaną z wierzchu masłem i spuścić go z pewnej wysokości to teoretycznie powinien zawisnąć na nad ziemią. Od dłuższego czasu mam z moją bydgoską kotką 'ciche dni', więc nie będę próbować potwierdzić tego w sposób empiryczny. Poza tym kotka, mogłaby się stawiać, kiedy instalowałbym jej na grzbiecie kromkę z masłem.

Lektura paradoksu kota i kromki z masłem zrodziła w mojej głowie dręczącą myśl związaną z identyfikatorem, który noszę codziennie w pracy. Identyfikator na jednej stronie ma nadrukowane logo firmy, imię i nazwisko oraz zdjęcie. Druga strona jest pusta. Od momentu, gdy go założyłem pierwszy raz, jego zachowanie było dla mnie podejrzane. Kiedy tylko sięgam po niego to zawsze odwrócony jest zdjęciem w moim kierunku. O tym zjawisku monitują również inny pracownicy firmy.



Skoro mój identyfikator zawsze przekręca się tak, aby zdjęcie skierowane było w moim kierunku, a bułka zawsze spada masłem na podłogę to co się stanie, jeśli przymocuję bułkę z masłem do identyfikatora i umieszczę go między mną, a podłogą? Czy można mówić o paradoksie bułki z masłem i identyfikatora?

Postanowiłem się przekonać ;)

1) Mam identyfikator, bułkę, ale nie mam masła. Bo masło jest złe. Mam za to margarynę ze sterolami, żeby było po bożemu. Potrzebowałem dodatkowo noża i talerzyka.



2) Posmarowałem bułkę (piszę 'bułka' bo jestem z Brzydgoszczy, a tam słowo 'kromka' jest niszowe - tak gwoli ścisłości).



3) Żeby nie wyświnić sobie identyfikatora i podłogi to położyłem na bułkę plasterek żółtego sera.



4) Połączyłem identyfikator z bułką posmarowaną masłem.



5) I tutaj zaczęły się schody. Problem jest typowo techniczny. W jaki sposób umieścić identyfikator między mną, a podłogą? Woziłem się z tym dłuższą chwilę, aż wymyśliłem, że zrobię coś na kształt 'wysokiej pompki'. Czyli z jednej strony będę się trzymał biurka, a z drugiej oprę się o parapet. Trudne! Dodatkowo pojawił się problem mojej odległości od podłogi przez co eksperyment mógłby być wypaczony. Pojawiła się koncepcja w postaci taboretu. Dzięki, któremu będę mógł umieścić identyfikator połączony z bułka w małej odległości ode mnie i teoretycznej podłogi w postaci taboretu.



6) Wszystko było gotowe. Na filmiku to co się wydarzyło...








7) Stało się coś niesamowitego, zasada zachowania energii poszła w buraki. To co zrobiłem będzie mieć poważne implikacje! Może ukażą się znaki na niebie, może 'białogłowy' staną się przewidywalne, może nastąpi koniec Świata! A może wybuchnie.. nie, nie to się nigdy nie stanie - ZUS był, jest i będzie na zawsze.

środa, 22 kwietnia 2009

Sauna w Koziegłowach

Jakiś czas temu przeżyłem traumatyczne przeżycie podczas korzystania z sauny w aquaparku 'Akwen' w Koziegłowach. Nie wiem dlaczego tak jest, ale zawsze w tej koedukacyjnej saunie znajdzie się jakiś nago paradujący fagas. Tamto popołudnie było pod tym względem wyjątkowo wybitne. Można by powiedzieć, że jak okiem sięgnąć tak 'fujary' było widać. Nie wiem co sobie Ci ludzie myślą! Pomijam już to, że gdyby wyrwać się z kanonów i kontekstów kutrowych i spojrzeć na nagiego faceta to jego obraz jest dość śmieszny i nieporadny, właśnie przez ten 'wypustek' ni z gruchy ni z pietruchy, trzepoczący na wietrze. Anyway. Z sauny korzystają również kobiety i dzieci, więc eksponowanie fallusa to ewidentny szczyt chamstwa.

Usiadłem sobie spokojnie w saunie, zmęczony po ponad godzinie pływania i zaczynam recytować zdrowaśki, żeby jakoś wymierzyć 20 minut :P. Po kilku chwilach przyszedł około 50'cio letni facet z wąsami (podkreślam - z wąsami) i mówi do mnie "Posuń się Felek" Fuck! Trudno, nie miałem zamiaru szarpać się z kimś o takich gabarytach, więc przemilczałem sprawę. Wąsacz dalej nie dawał za wygraną i dalej nawija "Co tam chłopaki?" (jakie chłopaki!?, młode wilki!), "Jak leci ..." itd. Tomek się przegrzał i wybiegł charcząc, zostałem sam na sam z tym ogrem. Przyszły jakieś dwie starsze, dziwne kobiety, śmiejące się bez celu. 'Wąsacz' momentalnie złapał z nimi kontakt, podkręcając nasycone erotyzmem tematy. Kobiety mimo niesmacznych tekstów nadal chichotały. Ostateczny cios zadał mi odpowiadając na pytanie o to, dlaczego kobietom zawsze jest zimno. 'Wąsacz' długo się nie zastanawiał, odpowiedział ..."Bo macie rozprute futerka". Miałem dość, wyszedłem.

Zaawansowane chamstwo i prostactwo! Nie chodzę tam więcej.

wtorek, 21 kwietnia 2009

Gokarty

W ramach słynnego, trzyliterowego projektu odbyła się impreza integracyjna, która miała również na celu podnieść morale w zespole. Główną atrakcją 'eventu' były wyścigi na torze gokartowym World Karts w dawnym Kinepolis.

Najpierw podchodzi się do komputera przy kasie, gdzie wpisuje się swoje dane osobowe, pseudonim i strzela sobie fotkę, która potem jest wyświetlana na monitorach. Potem, łysawy gostek wystawia kwity, wydaje kombinezon, kominiarkę i kask, po czym śmiga się do szatni.

Gdy już wszyscy się przebrali i dostatecznie nagrzali żeby się ścigać, zostaliśmy przeszkoleni z flag. Flag, które mogą pojawić się na torze jest kilka, a najciekawsza z nich to czarna, która oznacza dyskwalifikację i karencję w wyścigach od "tygodnia do końca życia". Szkolenie prowadził człowiek, który mówiąc lekko wrzeszczał i na każdym kroku starał się pokazać jaki jest męski. Zawsze mnie śmieszą tacy leszcze. Już mnie nawet kusiło, żeby powiedzieć mu "Oh, żeby mój Roman był taki..."

Usiadłem za kierownicą, 'Męski' włączył silnik. Pojawiła się lekka trema i zdenerwowanie. To był mój drugi raz na gokartach ale mimo to emocji było wiele, fajnych emocji. Pierwsze kółka pojechałem asekuracyjnie, przejeżdżając je z czasem czysto paraolimpijskim. Potem już grzałem ile tylko można było wycisnąć z gokarta

Po drugiej turze pojawiły się pewne znaczące wnioski co do osiągów poszczególnych bolidów. Najmocniejsze są gokarty z numerem 1, 13, 15. Dlatego, warto się właśnie na nie załapać.

W ostatnim wyścigu brał udział Jędrzej, który wcześniej uparcie twierdził, że wyścig bez kraks lub karamboli jest słaby. Przyglebił w kogoś już na drugim okrążeniu, zaraz po zjeździe z prostej. Na nieszczęście jechałem za nim i również w niego delikatnie uderzyłem. Obróciło mnie bokiem i wtedy pojawił się strach w moich oczach, na pełnej prędkości zmierzał w moim kierunku gokart. Pomyślałem, że to już mój koniec, że właśnie tu na torze zejdę, że jakie to piękne i bohaterskie, że będą mnie wspominać "Tomek, tak pamiętam zszedł na torze podczas wyścigu". Kiedy już kończyłem godzić się z życiem, wybaczać wrogom, pisać pożegnalne sms'y do białogłów, poczułem uderzenie. Najpierw o kierownice, potem o bandę a na koniec o siedzenie. I tu zaskoczenie, bo nic mi się nie stało i dalej było fajnie.

Dałem ciała na tych wyścigach. Byłem dopiero 9'ty z czasem 29,567 sekundy. Lipa i osobisty dramat. Wygrał Przemo, zwany pieszczotliwie 'Cwaniakiem'. Tak czy inaczej "stówka" dla Przema się należy.

Tyłek. To hasło klucz następnego dnia. Boli, i jest to ból tych mięśni o których wcześniej nie miało się pojęcia. Ta niezwykle ważna część ciała w życiu informatyka (Bez insynuacji proszę! Chodzi o siedzący tryb pracy.) boli i nie można wysiedzieć dłużej niż pół godziny.

Reasumując, świetna zabawa i dużo emocji. Polecam tym, którzy nie byli.

wtorek, 14 kwietnia 2009

Loty leśne, silnie niedefiniowalne

1. (wow..)



2. (i believe i can fly..)



3. (o kur..)



4. (5.6; 5,2; 5,3; 5,4; 5,4 + bonus za telemark...)

czwartek, 9 kwietnia 2009

No co!? Od razu, że mam pojechane? :P

To zabawne jak kobiety spontanicznie reagują na wizję możliwych zakupów ;)

Wychodziłem z pracy około godziny 20'stej i zabrałem się z Michałem, który po niecałych 11'stu godzinach w pracy wybierał się do domu (...kolejny stachanowiec :P). Po zabraniu jego małżonki ruszyliśmy w stronę poznańskiego Piątkowa. Rozmawialiśmy o pierdołach po czym Michał popełnił jak się okazało strategiczny błąd pytając się, gdzie ma mnie wysadzić. Odpowiedziałem - "Wysadź mnie przy Plazie, muszę coś na brata urodziny kupić..." Momentalnie Agnieszka zareagowała, mówiąc z entuzjazmem coś w stylu "O! To dobrze my też pójdziemy na zakupy!" Mina Michała mówiła wszystko na ten temat, trochę jeszcze walczył, ale już wiedział, że przegrał :P

Miałem jeszcze ubaw na parkingu, kiedy Michał wrócił się do samochodu po kartę płatniczą, Agnieszka powiedział wtedy do mnie z drwiącym uśmiechem - "Idź, idź, przyda Ci się na pewno" :)

Po kilku godzinach od tego zdarzenia w opisie Michała na gadu-gadu pojawił się taki tekst - "Wysadz mnie przy Plazie..." - masz pojechane, chlopie!!! ;)" Coś mi intuicja podpowiada, że to ja jestem tym chłopem. Na wszelki wypadek będę jutro Michała unikał, a życzenie wyśle mailem - nie żebym się bał, no ale jest wyższy ;)

środa, 8 kwietnia 2009

Fajna strona

Dzisiaj na wykopie znalazłem taką fajną stronkę. Klika się na stosowny do sytuacji motyw, wpisuje tekst i wybiera właściwy język. Jestem pod wrażeniem jakości tego 'real-speakera'. W przypadku języka polskiego myślę, ze bije Agatę ScanSoft'u. Próbka możliwości syntezatora Acapela.tv





*Cytaty z 'Kartofla' :P

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Zapowiedź / Knowing 2009


Reżyseria: Alex Proyas,
Scenariusz: Ryne Douglas Pearson,
Zdjęcia: Simon Duggan ,
Muzyka: Marco Beltrami,
Osada: Nicolas Cage - Ted Myles, Rose Byrne - Diana Whelan, Chandler Canterbury - Caleb, Adrienne Pickering - Allison

Trailer zapowiadał klasyczny amerykański film, gdzie Nicolas coś obczai i będzie walczyć ze złem. Fabuła akurat na niedzielny wieczór. I tutaj niespodzianki nie było. Rzeczywiście Nicolas coś wyczuł i walczy. Problem tego filmu polega jednak na tym, że jest na maksa zeschizowany. Autentycznie bałem się podczas oglądania 'Zapowiedzi'. Pociłem się, miałem wypieki na twarzy, przepływały po mnie fale dreszczy i chciałem zwyczajnie wyjść z kina (...że niby do toalety idę :P) Cierpiałem jednak do końca filmu. Ostatni raz bałem się tak podczas oglądania Kręgu, jak wpatrywałem się w to durne koło i akurat ktoś do mnie zadzwonił. :|


Kurde, po mieszkaniu przez pół roku na ulicy Rybaki w Poznaniu i kilku wizytach w saunie w Koziegłowach (sic!) myślałem, że już mnie nic nie zaskoczy ...a tu takie coś i to w kinie. Czas dopić melisę i spróbować zasnąć :P

piątek, 3 kwietnia 2009

Malta

Wybitna niemoc twórcza towarzyszyła mi dzisiaj od rana.

Lekarstwem na wspomniany wcześniej marazm okazał się rower i wieczorny wypad nad Maltę. Ruszyliśmy przed zmrokiem. Jadąc przez poznańską Cytadelę byliśmy świadkami dość dziwnego zdarzenia. Kilkunastu młodych mężczyzn odzianych w prześcieradłach katowało jakiegoś nagiego hipisa! Bywa, natura inżyniera kazała mi nie wnikać w takie problemy. Dopiero po chwili skojarzyłem, że to próby przed jutrzejszym Misterium Męki Pańskiej.

Nad Maltę jechaliśmy przez Garbary wymijając ekstremalnie przechodzących ludzie. Niestety nie obyło się bez pomyłek i lekko przyglebiłem w śmietnik na przystanku autobusowym :)

Po dotarciu do celu okazało się, że już z pełną odpowiedzialności można mówić o wiośnie. Uśmiechnięci, spacerujący ludzie, rolkarze śmigający w zawrotnym tempie, ciepły wiatr i ten fajny wiosenno - miejski zgiełk. Rewelacja.

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na Cytadeli, zaraz po tym jak ktoś wrzeszczał przez głośniki "Z życiem apostołowie! Ruchy apostołowie!" :). Może nie powinienem tak pisać bo to nie po bożemu, ale na próbie generalnej przed Misterium Męki Pańskiej wszyscy kulali, ze śmiechu. No, może poza zgromadzonymi gdzieniegdzie mocherami. To mimo wszystko dość komiczne jak reżyser Pasji wrzeszczy na technika - "Ziomuś - więcej światła na kulminacje!" :)