Mam czasem wrażenie, że informatykowi blisko jest do Pasztuna. Jest dumny z tego co robi, przesiaduje przez długi czas w jednym miejscu, o kobietach wie, że istnieją, chodzi obładowany gadżetami, źle się ubiera i potrafi przez całą noc farmazonić o rzeczach, które są ciekawe tylko dla niego i jemu podobnych. Mówi się też, że informatycy są nudni i notorycznie nie mają czasu. Złośliwi ludzie umieszczają nawet w internecie, zdjęcia tego typu, podpisując je "Impreza u informatyków"
Lub inne opisujące styl życia informatyka...
Skandal!
Tak naprawdę to odsetek nudnych osób wśród informatyków jest porównywalny do tego właściwego do innych zawodów. Co do braku czasu to już gorzej. Prawdopodobnie wynika z tego, że nie jest dziedzina nauki, której przedmiotem jest obiekt namacalny. Problem można sobie zobrazować na przykładzie. Jeśli inżynier budownictwa ma problem z pustakiem to może go wziąć, pomacać i stwierdzić wręcz ogranoleptycznie, gdzie jest problem. W informatyce jest inaczej, pracuje się na kodach, pewnych ontologiach i na różnych poziomach abstrakcji, które można ogarnąć tylko wtedy, kiedy potrafi się myśleć abstrakcyjne, a to już nie takie łatwe jak ...pomacać pustaka. Stąd, rozwiązywanie problemów jest dużo trudniejsze i wymaga większego nakładu czasu. Mnogość problemów z którymi musi się zmierzyć w pracy, dodatkowo powoduje pewne schorzenie zawodowe - stoicki spokój i przesadną cierpliwość. Przydaje się, gdy się stoi w kolejce w warzywniaku, gorzej w życiu, gdzie czasem trzeba komuś powiedzieć, żeby spadał...
Dla nieświadomych społecznie i technicznie, którzy naglę się oburzyli i zaczną krzyczeć "No jak! A drukarki nie może dotknąć i naprawić!?" Odpowiem krótko - douczcie się grzmoty peruwiańskie. Informatyk - programista, projektant czy architekt systemowy to nie koleś od drukarek! Tak gwoli ścisłości :)Wszystkie wyżej wymienione myśli są powierzchowne, mogą mieć pewien wpływ na to kim jest informatyk. Jak się tak dobrze przyjrzeć to problem leży, gdzie indziej. Pasja i misja to słowa klucze, które determinują działania informatyka. Tutaj tkwi sedno. Tworząc nawet najbardziej wyrafinowane systemy, które mają posłużyć setką tysięcy ludzi, co chwilę napotyka się na jakąś słabą ludzką myśl, funkcjonalność, która posłuży bardziej wydajnej pracy, zarabianiu pieniędzy, biznesowi. To słabe, bo nie powinno się wkładać dużej części swojego życia jaką jest praca w coś co ma na celu zarabianie pieniędzy. Drugą sprawa to świadomość mechanizmów, które funkcjonują na świecie. Kiedy przeczytałem "Samotność w sieci" byłem spocony i nie mogłem zasnąć. Zafascynowało mnie tworzenie algorytmów analizujących kody DNA ...teraz po kilku latach wiem, że stworzenie lekarstwa na raka jest problemem informatycznych, obliczeniowy i że problem ten został dawno rozwiązany. Dlaczego nie ma jeszcze lekarstwa na raka? Równie dobrze można zapytać o to co było celem wojny w Iraku. Właśnie ta świadomość jest zabójcza.
Medycyna, gdybym mógł zrestartować swój żywot, to właśnie wybrałbym tę drogę. Tylko medycyna i nauki medyczne określiły właściwie swój cel. Jedyny słuszny, jedyny, który stawia dobro człowieka na piedestale.
Z perspektywy osoby nie związanej z medycyną, zawsze będzie zagadką to co czuje chirurg, po kilkonastogodzinnej operacji obcego człowieka. Co czuje kardiolog, który bez fochów, wstaje o piątej rano, żeby pojechać na izbę przyjęć. Informatyk nigdy się tego nie dowie, a większość z nas nie wstanie o piątej rano, żeby naprawić błąd w systemie, a jeśliby wstał to kląłby niemiłosiernie.
Pozostaje przemilczeć i nie myśleć o tym.