środa, 29 lipca 2009

Popuszczanie


Wracałem z Tomkiem z pracy, rozmawialiśmy o pierdach związanych z nagłym hamowaniem. W pewnym momencie Tomek powiedział coś nieoczekiwanego :P

Tomek: "Zawsze jak patrzę we wsteczne lusterko to popuszczam."

?
[myśli]

Kasownik

Na siłownię, którą chodzę, przychodzą kolesie, którzy wyciskają kilkakrotnie więcej niż ważę. Najbardziej skrajnym przepadkiem jest kolega Kasownik. Gość nie ma zębów na przedzie (stąd ksywka) i waży tak na oko 200kg. Generalnie unikałem tych gości, aż do wczoraj. Robiłem sobie jakieś ćwiczenia. W pewnym momencie podszedł do mnie ów Kasownik i powiedział miłym głosem - "Widzimy, że przychodzisz tutaj od kilku miesięcy, ale źle ćwiczysz" Podeszli do mnie pozostali i zaczęli pokazywać co i jak. Jeden z nich, zaproponował tzn. "martwy ciąg", nałoży mi prawie 50kg na sztangę i poprosił, żebym wykonał ćwiczenie. Wcześniej kilka razy pokazał co i jak. Zrobiłem ćwiczenie dziesięć razy. Wtedy kark, równie miłym głosem powiedział "A teraz wypad do domu". Oburzyłem się, ze dlaczego, przecież dopiero przyszedłem. Kark powiedział, że jutro i tak nie będę mógł się podnieść. Miał rację, następnego dnia rano szedłem na czworakach do łazienki :)

Krasicki miał rację pisząc "Nie sądź nikogo po minie, Bo się w sądzeniu poszkapisz" ;)

Klucz

Poszedłem pomachać na siłownię. Gdy już zrobiłem, co zrobić miałem, poszedłem się przebrać do szatni. Przez przypadek włożyłem kluczyk do nie swojej szafki i przekręciłem. Klucz się zaciął. Kręciłem w prawo w lewo, próbowałem wyciągnąć ten pieprzony kluczyk. Po kilkudziesięciu minutach, zaczynałem się poddawać. Musiałem iść do recepcji i powiedzieć co się stało. Z tym był trochę problem, bo nie wiedzieć, dlaczego w recepcji siłowni, pracują ..modelki. Za każdym razem, gdy idę na siłownie to siedzi inna laska, zawsze wyglądająca jak z okładki Cosmopolitan. Poza tym, kręcą się tam zawsze karki z sekcji rugby, a rozmowy w recepcji są na poziomie:

Recepcjonistka: "Wow, a Wy tak w burzy gracie, nie boicie się?"
Kark: "No wiesz mała, to jest pierwsza liga, to nie gra dla chłopczyków"

Czad :D

No trudno, poszedłem do recepcji:

Ja: "Mam problem, włożyłem kluczyk do nie swojej szafki i się zaciął"
Recepcjonistka: "Jak włożyłeś kluczyk do innej szafki?"

(Karki zaczęli się przysłuchiwać, czułem się jak idiota)

Ja: "Bo się pomyliłem"
Recepcjonistka: "Jak się pomyliłeś?"

(fuck! - w myślach)

Ja: "Pomyliłem się i włożyłem w inną szafkę, zaciął się i nie mogę wyjąć"
Recepcjonistka: "Ale po co wkładałeś klucz w nie swoją szafkę?"

(fuck! fuck! fuck! - w myślach)

Jeden z karków wstał i powiedział, że wyciągnie klucz. Poszedłem za nim, kark podszedł do szafki, załapał za klucz, przekręcił i wyciągnął (fuck!)

Strzeliłem od niechcenia:

Ja: "Dzięki..."
Kark: "Spoko, nie przejmuj się..."

Czułem się jakby mi dał po twarzy. "Dżizas, kurwa ja pierdole"

Wyzwanie

Była niedziela, pojechałem przejechać się na rowerze. Stałem sobie spokojnie nad Maltą, patrząc bezmyślnie na fontannę. Po chwili podjechał do mnie koleś na rowerze, ubrany tak, jakby zaraz miał startować w zawodach. Zapytał się, czy nie chciałbym się z nim przejechać. Ale w taki sposób, ze on będzie jechał, a ja mam mu dotrzymać kroku. Zgodziłem się bo i tak chciałem gdzieś pojechać.

Jechałem ledwo żywy za tym fagasem, ponad dwie godziny, po chaszczach, kałużach, pisku i ...drutach. Dojechaliśmy, aż do Pobiedzisk. Myślałem, że zejdę na tej trasie, gość cisnął niemiłosiernie. W Pobiedziskach ledwo żyłem, ale żeby sobie nie myślał to zaproponowałem, żeby teraz on dotrzymał mi kroku :D

Porobiłem go w puszczy Zielonki. Machnął ręką i się zatrzymał - bezcenne :)

Coś za coś. Następnego dnia czułem się jakby mnie przejechał tramwaj - nigdy więcej takich akcji!

Romantyk

To naprawdę zagadkowe, w jaki sposób kobiety dobierają partnerów.

Stałem spokojnie w kolejce w Piotrze i Pawle. Wyłożyłem chlebek i itp.

Przede mną stała para. Ich dialog wyglądał mniej więcej tak:

Ona: "Bo wiesz Marian ja to lubię chodzić do kina. Najbardziej na komedie romantyczne, zawszę płacze"
On: "Ja lubię takie filmy, gdzie kurwa rozumiesz, trzeba pomyśleć. Wychodzisz z kina i chuj, myślisz w chuj"
Ona: "Jak to?"
On: "No wiesz, myślisz w chuj"
Ona: "hihi"

Dramat.

piątek, 24 lipca 2009

Trochę o informatykach

Mam czasem wrażenie, że informatykowi blisko jest do Pasztuna. Jest dumny z tego co robi, przesiaduje przez długi czas w jednym miejscu, o kobietach wie, że istnieją, chodzi obładowany gadżetami, źle się ubiera i potrafi przez całą noc farmazonić o rzeczach, które są ciekawe tylko dla niego i jemu podobnych. Mówi się też, że informatycy są nudni i notorycznie nie mają czasu. Złośliwi ludzie umieszczają nawet w internecie, zdjęcia tego typu, podpisując je "Impreza u informatyków"



Lub inne opisujące styl życia informatyka...



Skandal!

Tak naprawdę to odsetek nudnych osób wśród informatyków jest porównywalny do tego właściwego do innych zawodów. Co do braku czasu to już gorzej. Prawdopodobnie wynika z tego, że nie jest dziedzina nauki, której przedmiotem jest obiekt namacalny. Problem można sobie zobrazować na przykładzie. Jeśli inżynier budownictwa ma problem z pustakiem to może go wziąć, pomacać i stwierdzić wręcz ogranoleptycznie, gdzie jest problem. W informatyce jest inaczej, pracuje się na kodach, pewnych ontologiach i na różnych poziomach abstrakcji, które można ogarnąć tylko wtedy, kiedy potrafi się myśleć abstrakcyjne, a to już nie takie łatwe jak ...pomacać pustaka. Stąd, rozwiązywanie problemów jest dużo trudniejsze i wymaga większego nakładu czasu. Mnogość problemów z którymi musi się zmierzyć w pracy, dodatkowo powoduje pewne schorzenie zawodowe - stoicki spokój i przesadną cierpliwość. Przydaje się, gdy się stoi w kolejce w warzywniaku, gorzej w życiu, gdzie czasem trzeba komuś powiedzieć, żeby spadał...

Dla nieświadomych społecznie i technicznie, którzy naglę się oburzyli i zaczną krzyczeć "No jak! A drukarki nie może dotknąć i naprawić!?" Odpowiem krótko - douczcie się grzmoty peruwiańskie. Informatyk - programista, projektant czy architekt systemowy to nie koleś od drukarek! Tak gwoli ścisłości :)

Wszystkie wyżej wymienione myśli są powierzchowne, mogą mieć pewien wpływ na to kim jest informatyk. Jak się tak dobrze przyjrzeć to problem leży, gdzie indziej. Pasja i misja to słowa klucze, które determinują działania informatyka. Tutaj tkwi sedno. Tworząc nawet najbardziej wyrafinowane systemy, które mają posłużyć setką tysięcy ludzi, co chwilę napotyka się na jakąś słabą ludzką myśl, funkcjonalność, która posłuży bardziej wydajnej pracy, zarabianiu pieniędzy, biznesowi. To słabe, bo nie powinno się wkładać dużej części swojego życia jaką jest praca w coś co ma na celu zarabianie pieniędzy. Drugą sprawa to świadomość mechanizmów, które funkcjonują na świecie. Kiedy przeczytałem "Samotność w sieci" byłem spocony i nie mogłem zasnąć. Zafascynowało mnie tworzenie algorytmów analizujących kody DNA ...teraz po kilku latach wiem, że stworzenie lekarstwa na raka jest problemem informatycznych, obliczeniowy i że problem ten został dawno rozwiązany. Dlaczego nie ma jeszcze lekarstwa na raka? Równie dobrze można zapytać o to co było celem wojny w Iraku. Właśnie ta świadomość jest zabójcza.

Medycyna, gdybym mógł zrestartować swój żywot, to właśnie wybrałbym tę drogę. Tylko medycyna i nauki medyczne określiły właściwie swój cel. Jedyny słuszny, jedyny, który stawia dobro człowieka na piedestale.

Z perspektywy osoby nie związanej z medycyną, zawsze będzie zagadką to co czuje chirurg, po kilkonastogodzinnej operacji obcego człowieka. Co czuje kardiolog, który bez fochów, wstaje o piątej rano, żeby pojechać na izbę przyjęć. Informatyk nigdy się tego nie dowie, a większość z nas nie wstanie o piątej rano, żeby naprawić błąd w systemie, a jeśliby wstał to kląłby niemiłosiernie.

Pozostaje przemilczeć i nie myśleć o tym.