niedziela, 31 stycznia 2010

Film "Wieża"


Reżyserką filmu i autorką scenariusza jest Agnieszka Tros. W rolach głównych wystąpili Robert Gonera, Agnieszka Warchulska i Rafał Maćkowiak, muzykę skomponował Stanisława Sojka (Soyka).

Ale lipa!

Długo tkwiłem w przekonaniu, że nie może powstać film bardziej banalny i ...głupi niż "Jeszcze raz", do czasu, kiedy rzucałem w myślach fakami na "Sercu na dłoni" Zanussiego. Po tym filmie byłem już przekonany, że osiągnięto pewną granicę, której nikt już nie przekroczy. A tu zaskoczenie, bo jest jeszcze "Wieża" Agnieszki Tros.

Sam pomysł na scenariusz i wstęp do filmu jest fajny, ale to co się dzieje po tym wstępie to już absolutna masakra. Warchulska gra lingwistkę, szaleńczo szukającej miłości, konsultuje to z Anną Dymną, która swoimi fachowymi radami strzela jej de-facto w nogę. Trafia na Roberta Gonerę, amanta i maczo, niczym z potańcówki w "Panderozie" ("U Pana Boga za piecem"). Koniec, końców nie ułożyło się im. Drugą 'parę' stanowią Kasia, aktorka przedstawienia "Stany waginalne" (WTF!?) i Adam, nieudany protoplasta Marcina z "Rezerwatu". Tej dwójce chyba się ułoży, bo na to wskazuje końcówka filmu. Ostania para to blachara Beti i placek Mateusz (zwany w filmie Mateo) Beti poznała Meteo na baletach w remizie, potem Mateo dostał po głowie od byłego chłopaka Beti (dużo niższego, starszego i pijanego :) ). Mateuszowi lekarz założył opatrunek i pojechał razem z Beti do jego mieszkania. Od tamtej pory Mateo suszył Beti w takim stopniu, że trzeba było wyłączać głos. Beti bardziej imponowały alufelgi w 'beemkach' niż romantyczna dusza Mateo, więc kopnęła, go w tyłek. Potem jakoś tak wyszło, że każdy ze znajomych Beti z kimś się spotykał, więc wyłączyła na chwilę Vivę i wymyśliła, że chociaż Mateo to placek to mimo wszystko miły i ładny. Postanowiła pogadać z Mateo i wtedy rozegrał się największy dramat w filmie! Okazało się, że Mateo ma dziewczynę, którą zapoznał w bibliotece! Jakże skrajne emocje targały Beti. "Co powiedzą koleżanki z klatki!?", "Jak się teraz pokaże na osiedlu?", "Znowu będę musiała siedzieć na chatach!" Nie wiedział co zrobić, więc biegła nie zwracając uwagi nawet na kolesi z Mercedesach. Biegła i biegła, a potem film się skończył i nie wiem, gdzie dobiegła.

piątek, 15 stycznia 2010

2009

2009 nie należał do udanych. Nie zrealizowałem żadnego z celów jakie sobie już dawno założyłem. Pierwszą cześć minionego roku spędziłem w pracy. Pracowałem po 10 - 12 godzin dziennie, wczytując się w kolejne analizy i zgłoszenia błędów. Poranne wstawanie i powroty pustymi ulicami z pracy, sprawiły, że z coraz większą zazdrością patrzyłem na osoby, które mogą sobie pozwolić na komfort odpoczynku czy urlopu. Z zazdrością patrzyłem też na tych, którzy zasypiają wieczorem czytając dobrą książkę i nie rozgrywają co wieczór partii szachów z własnymi myślami. Z myślami, które kreują wiele możliwych scenariuszy, tworząc pewnego rodzaju las decyzyjny, którego każdą ścieżkę trzeba zbadać, przeanalizować, każdy możliwy wariant rozważyć, bo w przeciwnym przypadku nie pozwoli zasnąć. Coraz częściej odczuwałem potrzebę wyjścia, ucieczki gdziekolwiek, byle tylko nie zostawać w nocy samemu, żeby nie dać dość do głosu problemom, które domagały się wyjaśnienia. Cały rok 2009 będzie mi się też kojarzył z nocą i zadymionymi pomieszczeniami Dragona, pubu, który stał się miejscem ucieczki, które od dawna pociągało mnie przez swój specyficzny zapach, muzykę i pewien magnetyzm, który przyciąga outsiderów, dekadentów i osoby, które próbują rozpaczliwie o czymś zapomnieć, coś zagłuszyć, coś przeczekać.

Druga część roku był przyjemniejsza, głównie za sprawą mniejszej liczby godzin spędzonych w pracy oraz odkrytych miejsc, takich jak Góra Dziewicza i jezioro Kierskie. Pomogło też przewartościowanie pewnych aspektów życia, które pozwoliło na spojrzenie na nie z większym dystansem niż do tej pory. Dystansem o którym często wspomina kolega Janosik, zastanawiając się nad tym kim będzie za kilka lat. Przypominałem sobie wtedy sytuację z siódmej klasy podstawówki, kiedy po wypadku samochodowym obudziłem się w szpitalu podłączony do kroplówki i aparatury, spętany rurkami i sączkami wychodzącymi z mojego ciała. Za drzwiami stali zapłakani rodzice oraz brat i tak naprawdę tragiczne w tym wszystkim było to, że czułem się tak bardzo mały, tak bardzo nieznaczący, że gdyby kilka godzin wcześniej sytuacja potoczyła się tragicznie to jej przykre echo dotarło by zaledwie do kilku osób i tak właściwie nic w wielkiego w szerszym kontekście by się nie wydarzyło. Podobne uczucie towarzyszyło mi w połowie 2009 roku, być może z racji wieku, było mniej samolubne niż to z podstawówki, dlatego że ważniejsze stało się 'pozamiatanie' po sobie w obliczu ewentualnego zdarzenia do tego stopnia, że cenne stało się dla mnie zniechęcanie do siebie osób, które nigdy i w niczym mnie nie zawiodły i czego bardzo teraz żałuję. Z drugiej strony prześladowały mnie myśli dotyczące przeszłości, w których próbowałem wyszukać te krótkie, te miłe i niezwykłe wspomnienia, ale było ich niebezpiecznie mało. Myśli te spowodowały, chęć podjęcia kolejnej próby, początkowo nieporadnej, polegającej na szukaniu ciekawych miejsc w okolicy, osób, muzyki, koncertów, spontanicznych wypadów, gdziekolwiek bez analizy tego co może taki wypad dobrego przynieść. Teraz, gdy piszę tego posta, próbuję przywołać emocje i obrazy, które utkwiły w pamięci od tego czasu. Pamiętam startujące samoloty o 6-stej nad ranem, 'trzepanie frytek' na bunkrze przy Ławicy, wspominania studenckich czasów ze Świętym i Wajchą, burzę nad Poznaniem oglądaną z wieży przeciwpożarowej na Dziewiczej Górze, 80-siąt kilometrów błądzenia po Puszczy Zielonce z Tomkiem, różową, zgrzytającą damkę, którą jeździłem nad Maltą, perseidy oglądane z Dziewiczej Góry, nocne kakao, dla którego przejechałem taksówką prawie 20 kilometrów, piłkarzyki w pracy , wspomnienia Zbigniewa Religi, "Jadąc do Babadag" Stasiuka, Gabę Kulkę i Czesława w Eskulapie, "Dotąd doszliśmy" Turnaua w Pod Pretekstem, Danutę Szaflarską w "Pora umierać", rosół, barszcz, ogórki kwaszone z Piotra i Pawła i ...chyba najbardziej utkwił mi w pamięci moment w którym zrobiono to zdjęcie.



To co jest namacalnym znakiem 2009 roku to siwe włosy w brwiach, które mimo odejścia w niepamięć tych bezsensownych, nieprzespanych nocy i nerwów jakoś nie chcą się z ze mną definitywnie pożegnać, być może ku przestrodze.

A co z całą resztą? Subiektywnie, widziałem to mniej więcej tak:

10. Film Avatar

Nie wybieram się na ten film, bo nie kręcą mnie takie klimaty. Avatar rozpoczyna jednak pewien nowy etap w kinematografii, połączenie fabuły filmu pełnometrażowego z efektem 3D to nowa jakość i jako taka zasługuje na wyróżnienie.

9. PZPN

Nie jestem kibicem, nie interesuje mnie też specjalnie oglądanie spoconych, dorosłych mężczyzn kopiących się po kolanach, biegających za piłką. Dlatego, nie emocjonuję się aferą wokół PZPN. Zaciekawił mnie za to pewien mechanizm, który ujawnia się dzięki spektakularnym akcjom społecznościowym, które w minionym roku były wymierzone w Zarząd PZPN i które zaliczyły równie spektakularną klapę. Jak to w ogóle działa? Ci których wybraliśmy w wyborach przekazują podatki do PZPN, ale nic nie mogą zmienić w Zarządzie bo PZPN należy do UEFA. Gdzie tu logika? Kto jest zatem tym boskim pierwiastkiem, który nie pozwala wrzucić pierścienia do czeluści Mordoru? Nikt nie wie bo jak mówi prezes SportFive - "wiele spraw udało się wyciszyć"

8. Barack Obama

Barack "Yes, We Can" Obama siadł pewnego dnia, ze swoją administracją i kazał zakomunikować Polsce, że z tą tarczą antyrakietową to niespecjalnie mu sztymuje. Lament był nad Wisłą ogromny i mało co nie doszło do okaleczeń i samospaleń. Bo przecież szlag trafi bezpieczeństwo, szlag trafi rozwój przemysłu, budowę domów dla oficerów, nowe wakaty dla wojskowych itd. Tylko po co ten lament? Tarcza antyrakietowa chodź jest to oręże obronne to jak każda broń jest bronią bezużyteczną, gdy nie jest wykorzystywana, a tego typu sytuacji to chyba amerykanie nie są w stanie nawet sobie wyobrazić. To co najsmutniejsze w całej tej sytuacji to fakt, że zapewne większość z nas nie wie o co właściwe chodziło z tą tarczą, oby wiedzieli to chociaż polscy decydenci.

Cieszy mnie nagroda Nobla za "za wysiłki w celu ograniczenia światowych arsenałów nuklearnych i pracę na rzecz pokoju na świecie", którą otrzymał nieco zaskoczony tym faktem Obama. Osobiście, nie chciałbym być laureatem nagrody, którą otrzymali i odebrali Shimon Peres czy Walter Freeman. Pomimo tego, dobrze się stało, że problem ten jest eskalowany i nadal żywy w świadomości ludzi. Ciekawe co by powiedział ma ten temat Jóżef Rotblat. Hmm, pewnie nic by nie powiedział bo nie miałby czasu.

7. Donald Tusk i Platforma Obywatelska

"Bo już w nic nie wierzę... Jak mogę wierzyć, skoro nawet największy mój wysiłek przecieka im – wam – przez palce? Możecie już wszystko mówić, obiecywać, przyrzekać..."
- Adaś Miałczyński [Dzień Świra]

Gdy jakiś czas temu poszedłem postawić krzyżyk na karcie wyborczej pod nazwiskiem Donalda i hasłem Platforma Obywatelska miałem chociaż częściową nadzieję, że głosuję na partię liberalną. Rok 2009 pokazał, że pomyliłem się nawet o tą małą część. Donald Tusk i Platforma Obywatelska nie wiedzą czym jest polityka liberalna do uprawiania, której aspirują. Abstrahując już od de-facto mało ważnych wydarzeń, takich jak afera hazardowa to przerażająca jest krótkowzroczność polityków Platformy. Pokazała to np. sprawa gazociągu Szczecin - Bernau i powtarzane przez wszystkich, niczym mantrę hasło dywersyfikacja, dywersyfikacja... Spotkanie Tusk - Putin pokazało dokładnie, jak słabym politykiem jest urzędujący premier, jak z uśmiechem pozwala sobie ukraść krzesło na którym siedzi, jak bardzo nie potrafi bronić interesu polskiego biznesu. Ciekawy jestem też, kto ma aż tak wielką władzę, że potrafi zaciskać energetyczną pętlę na szyi państw takich jak Polska czy Ukraina. Kto ma, aż tak wielkie wpływy, że może poprosić premiera Rosji o interwencje w swojej sprawie.

Wracając jeszcze do tej nieszczęsnej afery hazardowej i usunięcia Chlebowskiego i Drzewieckiego z klubu PO, banicje i społeczne potępienie. Jakże, to było PR-owskie i socjologicznie poprawne. Jakże, podobne do internowania Jaroszewicza, Szydlaka i Gierka przez Kanię, Kowalczyka, Jaruzuleskiego i Tupaczewskiego w czasie świetności WRON-u...

Praktycznie żaden z prominentów PO po 2009 nie spełnia moim zdaniem kryteriów rasowego polityka, patrzącego poza horyzont kolejnego pięciolecia, ...no może ten sympatyzujący z PO - Rafał Dutkiewicz.

6. Dżentelmen o wiek nie pyta

Już nawet sam tytuł tego wydarzenia jest w pewnym sensie obraźliwy. Nie wiedziałem wcześniej o tym, że Roman Polański zbałamucił nastolatkę. Wydarzenie to było szeroko komentowane przez 'gwiazdy' polskiego show biznesu, takie jak Dorota Stalińska (wulgarna, głośna w dosłownym znaczeniu aktorka serialowa), Katarzynę Figurę czy Krzysztofa Zanussiego.
Bełkot powyższych osób w niczym mi nie przeszkadzał, gorzej z oficjalną notą Radosława Sikorskiego, który reprezentuje na zewnątrz kraj, którego jestem obywatelem. Z całym szacunkiem dla Romana Polańskiego i jego twórczości, myślę że należy mu się cela razem z Piesiewiczem ubranym w sukienkę.

6. Afganistan, Iran i Korea Północna

Afganistan

Kim są tak naprawdę Afganie? Jaką mają mentalność po kilkudziesięciu latach wojny ze Związkiem Radzieckim, a później z Rosją? Jakie są motywy, że oficjalnie twierdzi się, że terroryści z Afganistanu atakują cele w USA? Lidera NATO, odwiecznego wroga Związku Radzieckiego i Rosji? Co myśli przeciętny obywatel tego rozległego kraju, który nie ma dostępu do Internetu i rzetelnej informacji, ale wie, że w walkach z NATO zginęło kilku jego sąsiadów? Kto jest wtedy jego wrogiem? W jaki sposób zareaguje, gdy zginie ktoś z jego bliskich? Gdzie będzie szukał okazji do zemsty i odzyskania dumy tak ważnej w jego kulturze? Jak wielki jest przemysł narkotykowy w Afganistanie? Te pytania nadal pozostają bez odpowiedzi po 2009.

Iran

Iran przez cały 2009 był szykanowany przez 'cywilizowany' Świat. Co chwilę, któryś z prominentów potępiał Mahmuda Ahmadineżada, a nawet groził zbrojną interwencją. Oczywiście, podążając za wspomnianymi i mediami, większość obywateli 'cywilizowanego' Świata również potępiała panujący reżim.. A to chyba nie tak trzeba postrzegać... przecież, Iran jest w stanie wojny z Izrealem, który posiada arsenał nuklearny i od wielu lat zapowiada atak, dlatego chyba trudno się dziwić, że Teheran się boi i prowadzi badania w kierunku rozwoju własnego potencjału nuklearnego. Ponadto, Iran sprzedaje ropę za euro, a nie za dolary co jest sprzeczne z interesem USA (w zasadzie Banku Federalnego, który faktycznie posiada władzę w USA), a po trzecie trzeba pamiętać, że Iran przez długi okres był opanowany przez brutalny reżim M. Rezy Pahlawiego, który rękami służb Savak trzymał w strachu całe społeczeństwo. Wyniszczył je doszczętnie, potrzeba czasu i kolejnych pokoleń, aby społeczeństwo Iranu odrodziło się zdrowe i nie obciążone mentalnością epoki. Ahmadineżad jest tylko skutkiem ubocznym tego procesu.

Korea północna

Korea Północna też była ciekawym zjawiskiem w 2009. Było o niej cicho. Świata nie obchodzi to, że tam ktoś umiera z głodu, nikogo nie obchodzi, że panujące tam chore umysły budują bomby jądrowe. Interwencja w Korei nie sztymuje nikomu, bo przecież w kontekście interwencji w tym kraju niewiele można zyskać.


4. Świńska grypa

Ładna nazwa w tym roku - A/H1N1. Już sama nazwa wywołuje emocje, jest taka syntetyczna, laboratoryjna i tajemnicza. Gdybym był premierem to szalejąca grypa byłaby mi na rękę, bo wiadomo że w obliczy nieznanego, tajemniczego zagrożenia dobrze jest zawierzyć liderowi. Niektórzy wieszają psy na minister Kopacz za to, że nie kupiła szczepionek na A/H1N1 (kurde, naprawdę dobra nazwa). Ciekaw jestem, jakie były tego motywy. Lekarska uczciwość, czy brak funduszy i polityka, dla spokojnego sumienia obstawiam, że to pierwsze. Martwi mnie jednak, że koncerny farmaceutyczne nie zdecydowały się na detaliczną sprzedaż szczepionek. Wyobraźmy sobie sytuację, gdzie do aptek przychodzi matka chorowitego kilkunastoletniego chłopca z pytaniem o szczepionkę na A/H1N1 i dostaje odpowiedź, że nie jest dostępna w sprzedaży detalicznej. Jak dla mnie to dramatyczna sytuacja, bo rodzi się pytanie o moralność. Nawet tą korporacyjną, bardzo rozmytą.

3. Kradzież napisu

Ciekawe jaki był motyw kradzieży tego napisu. Czy były to względy estetyczne, dewiacja bogatego, chorego człowieka czy też chęć wbicia szpilki w plecy narodowi żydowskiemu. Tak czy inaczej, eskalacja działań mających na celu znalezienie skradzionego napisu trochę mnie oburza, bo są większe przestępstwa i pilniejsze potrzeby niż poszukiwanie napisu z bramy wjazdowej obozu koncentracyjnego. Oczywiście nie można dopuszczać do kradzieży tego typu symboli, ponieważ podtrzymują pamieć o tamtych wydarzeniach, ale czy właśnie ta pamięć zależy w tak wielkim stopniu od napisu wykonanego z kilku arkuszy blachy?

2. Jade Goody

Ludzie zniosą każdą tragedię, jeśli nie dotyczy ich samych. Dodatkowo tragedia innych, powoduje dreszczyk emocji, ciekawość i przyciąga przed telewizory. A kiedyś czytałem, że "The Running Man" Richarda Bachmana to science fiction. Jakiś głupi byłem!

1. Kryzys

Chciałbym pojechać do Wenezueli, dlatego, że tam na ulicy można spotkać miliardera i żebraka, którzy razem rozmawiają i jedzą obiad w Comedor. Zarówno jeden jak i drugi, wiedzą że z dnia na dzień może się coś przekręcić i zamienią się rolami. Dlatego, tam jedyną różnicą jest to, kto aktualnie płaci napiwek. U nas jest inaczej i stąd te dramaty. U nas nie czuje się tego, że można się z dnia na dzień stać żebrakiem, a Ci którzy twierdzą że Polske ominął kryzys i wszystko się poukładało radzę się ogarnąć, bo FED może z nich zrobić dłużników i wykolejeńców w kilka godzin.

Tyle...

Chciałbym jeszcze wspomnieć kilka osób, którzy odeszli w 2009, a którzy mieli wpływ na moje poglądy i postrzeganie.

Lista nieobecności:
Jan Wejchert - pasjonat i entuzjasta mediów.
Franciszek Starowieyski - trudno opisać jego twórczość, trzeba zobaczyć.
Zbigniew Religa - przeczytałem jego biografię i wywiady kilkakrotnie, Nigdy nie interesowałem się jego karierą polityczną, imponował mi jako lekarz.
Paweł Wieczorkiewicz - Jego wykłady i publikacje od wielu lat są dla mnie źródłem wiedzy o Rosji i Związku Radzieckim.
Piotr Morawski - Był dla nie wzorem podróżnika.
Maciej Rybiński - 2009 był dziewiątym rokiem spędzonym z jego felietonami, zawsze była to pozycja obowiązkowa w nowym wydaniu Wprost.

wtorek, 5 stycznia 2010

Mur


Niektórzy mówią, że mężczyźni dojrzewają do szóstego roku życia - później już tylko rosną. Rzeczywiście coś w tym jest, bo trudno jest wytłumaczyć w jaki sposób można na prostej drodze ...przypieprzyć w mur.



W niedzielne, śnieżne popołudnie kręciłem bączki na opuszczonym placu manewrowym na Naramowicach. Było świetnie. Kręcenie bączków na ręcznym, jazda długimi poślizgami tak mi się spodobała, że spędziłem tam prawie godzinę. Pod Lipy wracałem ulicą Karpią, która była wtedy zaśnieżona i pusta. I właśnie ta 'pustość' i wcześniejsze wrażenia z placu kazały mi wykręcić jeszcze jednego 'końcowego' bączka. Pierwszy wyszedł perfekcyjnie, drugi już gorzej... :/






Kiedy poszedłem oszacować rozmiar zniszczeń, okazało się że zdarzenie widział przechodzący, gdzieś w cieniu staruszek, który z szerokim uśmiechem skomentował wydarzenie tymi słowami - "Uuuu Panie, ale żeś pan przypierdolił."

Rozbiłem zderzak, halogen, i ramkę do tablicy. Pod samochodem znalazłem jeszcze trzy plastikowe długie elementy, nie wiem co to jest, ale też się roztrzaskały



Morał jest prosty - nie da się zrobić dwóch bączków na Karpiej.