Ta myśl, dręczyła mnie od kilku dni. Wiedziałem, że to w końcu zrobię. Po północy pojechałem na Dziewiczą Górę. Wjechałem rowerem na szczyt, postanowiłem zjechać. Przednie światła oświetlały tylko część trasy, a wertepy powodowały, że drogę postrzegało się w stroboskopowy sposób. Praktycznie nic nie widziałem, czułem tylko jak adrenalina uderza w skronie, powodując, że czas na każdą reakcję był akceptowalny. Prędkość z jaką zjeżdżałem oscylowała w okolicach 38km/h. Na końcu ścieżki jest sypki piasek, czułem jak grzęzną koła, jak tracę kontrolę nad rowerem. Przez moją głowę przebiegały te wszystkie ważne myśli, które dręczą mnie codziennie. Gdy na dole zsiadłem z roweru to nie mogłem ustać w miejscu. Wszytko było wyostrzone, serce biło z zawrotną prędkością. Cało moje ciało pulsowało. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, nie potrafię wytłumaczyć tego braku emocji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz