poniedziałek, 7 września 2009

Urlop


Był wtorek, grubo po północy. Zasypiałem ze słuchawkami na uszach, grzejąc się po ponad godzinie siedzenia i wpatrywania się w niebo nad Rusałką. Byłem spokojny i wyciszony. Każdy dźwięk wydobyty kiedyś spod dłoni Alexandre Desplata i utrwalony na ścieżce do Malowanego Welonu docierał do mojego umysłu najgłębiej jak tylko mógł, powodując przyjemne ciarki na plecach oraz przywołując miłe wspomnienia czasów, gdy pierwszy raz je usłyszałem. Mogłem sobie na to wszystko pozwolić, bo wiedziałem, że tej nocy nigdzie mi się nie spieszy, niczego nie muszę zrobić, żadnej ze spraw zawodowych nie muszę przemyśleć, bo już następnego dnia miałem pierwszy od wielu miesięcy dzień wolny - urlop :) (tak to się pisze?) I to cały dzień! Pięknie!

...

Jakby ktoś olbrzymowi golił brodę z dupy, żesz ja pierdolę! Kretyn goli trawnik golareczką na kiju, chyba do golenia.

To słowa Adasia Miałczyńskiego z filmu Dzień Świra, które idealnie wpasowują się w moją pierwszą myśl o ...7:45 rano w dniu mojego upragnionego dnia wolnego.

Całą wiosnę i całe lato pod moim oknem leniwie rosły sobie chwasty i trawa, a te grzmoty peruwiańskie musiały wziąć się za strzyżenie trawnika, akurat teraz!



Tym? Tą?


5 komentarzy:

  1. Normalni ludzi w PRACY siedzą o tej porze ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. haha trzeba było zachować się jak Adaś M :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Że nie podbijasz karty na zakładzie o siódmej rano to już w ich robolskim mniemaniu musisz być nierobem. Już mogą inteligentowi j..ć po uszach od brzasku. Żeby sobie kałamarz nie pospał godzinkę dłużej kapkę od nich, skoro zasnął dopiero nad ranem ! Grunt że k...a inteligent załatwiony na dzień cały ! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wrócą nap...ać jak znów będziesz miał urlop..

    OdpowiedzUsuń