Wybitna niemoc twórcza towarzyszyła mi dzisiaj od rana.
Lekarstwem na wspomniany wcześniej marazm okazał się rower i wieczorny wypad nad Maltę. Ruszyliśmy przed zmrokiem. Jadąc przez poznańską Cytadelę byliśmy świadkami dość dziwnego zdarzenia. Kilkunastu młodych mężczyzn odzianych w prześcieradłach katowało jakiegoś nagiego hipisa! Bywa, natura inżyniera kazała mi nie wnikać w takie problemy. Dopiero po chwili skojarzyłem, że to próby przed jutrzejszym Misterium Męki Pańskiej.
Nad Maltę jechaliśmy przez Garbary wymijając ekstremalnie przechodzących ludzie. Niestety nie obyło się bez pomyłek i lekko przyglebiłem w śmietnik na przystanku autobusowym :)
Po dotarciu do celu okazało się, że już z pełną odpowiedzialności można mówić o wiośnie. Uśmiechnięci, spacerujący ludzie, rolkarze śmigający w zawrotnym tempie, ciepły wiatr i ten fajny wiosenno - miejski zgiełk. Rewelacja.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na Cytadeli, zaraz po tym jak ktoś wrzeszczał przez głośniki "Z życiem apostołowie! Ruchy apostołowie!" :). Może nie powinienem tak pisać bo to nie po bożemu, ale na próbie generalnej przed Misterium Męki Pańskiej wszyscy kulali, ze śmiechu. No, może poza zgromadzonymi gdzieniegdzie mocherami. To mimo wszystko dość komiczne jak reżyser Pasji wrzeszczy na technika - "Ziomuś - więcej światła na kulminacje!" :)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz