niedziela, 10 maja 2009

Dziewicza Góra


Dziewicza Góra to najwyższe wzniesienie na terenie Puszczy Zielona. Wznosi się na wysokość 143m n.p.m. Wzniesienie nazywało się kiedyś Dziewcza Góra, potem z niewiadomych mi przyczyn ewoluowała do obecnej Dziewiczej Góry. Na szczycie góry znajduje się wieża obserwacyjna, która został postawiona na potrzeby ochrony przeciwpożarowej.

Korzystając z roweru i wyruszając mniej więcej z okolic Piątkowa, można dotrzeć do Dziewiczej Góry w niecałą godzinę. Trasa wiedzie przez most Lecha, Koziegłowy, a potem w kierunku Czerwonaka, skąd do celu jest już tylko rzut beretem. Można tak, ale większość tej trasy pokonuje się po ulicach. Lepiej założyć trochę więcej czasu i pojechać brzegiem Warty.

Wybrałem trasę nad brzegiem Warty.

Pierwszym ciekawym elementem na trasie jest most kolejowy. Pod mostem zawieszona jest lina, na której można się ostro bujnąć. Zdecydowanie nie polecam tej czynności, ponieważ pomimo pierwszych pozytywnych wrażeń z lotu to lądowanie może okazać się bolesne. W moim przypadku pierwszy lot zakończył się przyglebieniem plecami, przez co mam mieszane uczucia co do wykorzystania tej liny.



Następnie jedzie się po szutrowych drogach do momentu, kiedy zaczyna się las.
W lesie charakterystyka drogi zdecydowanie się zmienia. Staje się pagórkowata i mało turystyczna.



Jeśli nie jechało się wcześniej tą trasą to trzeba uzbroić się w cierpliwość. Liczne rozjazdy i odchodzące ścieżki powodują, że zdarzają się wpadki w postaci wjechania na ślepą ścieżkę, zakończoną ogrodzonym polem. W innych miejscach trzeba wypatrywać ścieżki tam, gdzie jej na pierwszy rzut oka nie widać.



Dalej, jest już bardziej znośnie. Trzeba tylko uważać na szybko przelatujące zające, których na tym kawałku trasy jest ogromna ilość.



Dojechałem do Czerwonaka. Pierwszy raz zobaczyłem cel mojej podróży.



Pojechałem na wprost wieży. Teoretycznie wybrałem optymalną drogę, praktycznie kaszan, bo przed widocznymi wyżej domami jest strumyk na tyle szeroki, że trzeba dymać kilka kilometrów w lewo do mostu.

Granica Puszczy Zielonka. Do wieży na Dziewiczej Górze jest ok 3 km. Byłem praktycznie na miejscu, ale nie chciałem jechać po asfalcie, dlatego skręciłem w prawo, wybierając leśną drogę.



Kto pojedzie asfaltem ten zgrzeszy. A dlaczego? A dlatego, że Puszcza Zielona to genialne miejsce, powalone konary, strumyki, górki, skały i ogromna liczba zwierząt.

Jechałem sobie spokojnie ku górze, aż spotkałem na drodze duże zwierze i nie był to Jerzy Sztur spacerujący z wielbłądem, a oryginalny jeleń. Czteroletni, bo na głowie nosił poroże rozgałęzione w czterech miejscach. Stał taki wpatrzony we mnie i uciekł, dopiero gdy próbowałem wyciągnąć aparat. Taki swobodnie biegający jeleń robi naprawdę duże wrażenie. Nie tylko, że względu na swoje gabaryty, ale przede wszystkim przez dzikość i bystrość, która biła z jego oczu, a także pewien majestat i kunszt z jakim się porusza.

Dotarłem do wieży.



Na dole jest sklep, za parę groszy można wejść na górę.



Wieża jak jest każdy widzi. Można wejść na górę, zrobić fotę, kupić loda w sklepie i wrócić do Poznania. Tyle tylko, że straci się to co na tej górze najlepsze. Dziewicza Góra to zajebiste miejsce na szaleństwa na rowerze. Kilometrowe zjazdy po korzeniach, konarach z wyprofilowanymi zakrętami powodują, że po kilku zjazdach trzęsą się nogi, a poziom adrenaliny jest tak wysoki, że trudno ustać w miejscu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz